poniedziałek, 21 stycznia 2013

Na fali entuzjazmu! Olej z czarnuszki

Po krótkim pobycie w zimnych i ciemnych strefach podbiegunowych, wracam do gorącego Egiptu. Na fali entuzjazmu! J A oto i przyczyna: 
Olej z czarnuszki egipskiej (Nigella sativa), zwany złotem faraonów jest moją osobistą perełką. Można go stosować zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. Dzięki zawartości olejków eterycznych jest zalecany do spożywania przez astmatyków, a ponadto jest naturalnym antybiotykiem, poprawia przemianę materii, ma właściwości przeciwgrzybiczne, działa rozkurczająco na mięśnie gładkie, żółciopędnie, moczopędnie, wiatropędnie. Czarnuszka należy do nielicznej grupy roślin mających zastosowanie w terapii chorób autoimmunologicznych, np. toczeń, łuszczyca, reumatyzm, alergie. Ma właściwości antyrakowe. Zastosowany zewnętrznie wspomaga leczenia łuszczycy, trądziku, atopowego zapalenia skóry, wyprysków i egzemy. Krąży o nim legenda, że leczy wszystko oprócz śmierci.
Po raz pierwszy zetknęłam się z tym olejem przy okazji zakupu oleju „Nigelle” produkowanego dla i dystrybuowanego przez l’Orient. Recenzję napiszę innym razem, napomknę tylko, że olej z czarnuszki zaintrygował mnie wtedy na tyle mocno, że postanowiłam go potestować w czystej postaci, bez domieszek.
 Próbowałam różnych producentów, olejki różniły się między sobą intensywnością smaku i zapachu (niektóre otwierają płuca żywym ogniem! ( ]:-D ) Aktualnie natomiast używam oleju z Natuwitu, który jest relatywnie delikatny w smaku. Stosuję go głównie wewnętrznie, gdyż jest stosunkowo drogi (ok. 75 zł za 250 ml).
 
Przyszedł jednak taki dzień, że moje włosy zażądały wytrawnej kolacji. Zamiast więc tradycyjnego oleju kokosowego, zaserwowałam im mieszankę oliwy z oliwek i oleju z czarnuszki (odpowiednio 2:1 łyżki), po czym udałam na się na spoczynek. Rano standardowo umyłam włosy delikatnym szamponem i nałożyłam odżywkę (do spłukiwania, przy czym nie zastosowałam żadnej płukanki). Jedyne co się zmieniło w zestawie to olej. Efekt? Miękkie, lśniące, odżywione, rewelacyjnie nawilżone włosy. Najbardziej jednak zdumiał mnie fakt, że po  duecie oliwa z oliwek + olej z czarnuszki włosy niesamowicie długo utrzymują świeżość (trzy dni, przy czym normalnie myję włosy co drugi dzień). Zabieg powtarzałam, dokładnie z tym samym zestawem i z tym samym skutkiem. Dodam, że sama oliwa z oliwek nie przyniosła takich efektów. Nie wiem z czego to wynika, ale cieszę się odkryciem i dzielę się nim z Wami J
 
PS Wszystkie oleje, które nakładam na włosy najpierw ogrzewam w kąpieli wodnej. Jestem istotą, która przy okazji pielęgnacji uwielbia ciepło we wszystkich możliwych wariantach. Poza tym ogrzane oleje wydają się lepiej wnikać do wnętrza włosa.
A Wy macie jakieś doświadczenia z tym olejem? Przyniósł podobny skutek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz