Jak już pisałam w poprzednik poście, kozieradka narobiła
ostatnio sporo szumu. Powodem zaistniałej sytuacji jej wcierka na porost i
wzmocnienie włosów, którą można samodzielnie przygotować, wykorzystując
zmielone nasiona kozieradki i… odrobinę wrzątku. Przepisów jej mnóstwo, ja się
podzielę swoimi:
Wcierka do włosów z kozieradki
Łyżeczkę zmielonych nasion kozieradki zalać wrzątkiem (ok. 150
ml) i zaparzać pod przykryciem. Poczekać aż wywar będzie miał letnią
temperaturę i wetrzeć go w skórę głowy, masując przy tym delikatnie skalp.
Ja tak przygotowaną wcierkę stosuję na noc, a rano myję
włosy. Powód jest banalnie prosty – kozieradka ma specyficzny zapach, a ja
sporo trenuję (prawie codziennie) i nie chciałabym, żeby moi koledzy i
koleżanki z maty czuli zapach rosołu na mojej głowie ;) Wcierka oprócz włościwości odżywczych i wzmacniających, usztywnia też delikanie włosy, unosząc je u nasady.
Każdorazowo przyrządzana świeża wcierka ma jeszcze
jedną zaletę, a oto i ona:
Masujące, delikatnie peelingujące serum do twarzy
Świeżo zaparzone, zmielone nasiona kozieradki wydzielają
sporo śluzu (podobnie jak siemie lnianie, ale znacznie mniej). I tę właśnie
delikatną papkę nakładam na zwilżoną skórę twarzy. Papką masuję skórę twarzy
(mam delikatną skórę więc drobinki nasion mają dla mnie optymalną wielkość do
peelingu). Masuję, masuję, masuję (bardzo przyjemny zabieg), po czym zmywam
papkę letnią wodą. I tu jej moment
kluczowy: nie zmywam papki całkowicie, jedynie nasiona, a śluz pozostawiam do
samoistnego wchłonięcia.
Efekt: skóra twarzy jest oczyszczona i dobrze
nawilżona, a nie ściągnięta. Następnie wklepuję w skórę krem lub olejek, w
zależności od nastroju.
Takie kompleksowe wykorzystanie kozieradki satysfakcjonuje
moje sumienie, które przestało tolerować marnotrawstwo. Dzięki niemu zyskuję
regularnie kawowy peeling do ciała, gdy robię sobie kawę i niezastąpiony kompres
na zmęczone oczy z fusów przy okazji picia czarnej herbaty… :)
A Wy jak wykorzystujecie jeszcze kozieradkę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz