wtorek, 5 marca 2013

Naturalne japońskie komponenty pielęgnacyjne - cz. 2


Dzisiaj druga odsłona naturalnych komponentów kosmetyków do włosów rodem z Japonii. Część pierwsza była tu!
Olej ryżowy – jest wytłaczany lub ekstrahowany z łusek ryżu (nie bez powodu rosnącą popularnością cieszy się płukanka do włosów z wody ryżowej!). W kuchni ceniony jest na właściwości zdrowotne (duże ilości nienasyconych kwasów tłuszczowych – w sumie prawie ok 78%) oraz wysoką temperaturę dymienia. W smaku ma delikatny, migdałowy posmak, stanowi doskonały dodatek do sałatek. Równie cenne działanie wykazuje dla skóry. Zawiera bowiem oryzanol, który chroni równowagę skóry, przyspiesza podziały komórkowe, powstrzymuje procesy starzenia i łagodzi objawy klimakterium. Jest silnym antyoksydantem oraz pełni funkcję filtra UV. Duże stężenie witaminy E gwarantuje ochronę lipidów naskórka. Olej bardzo dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. W Japonii tradycyjnie jest stosowany w celu odżywienia włosów i nadania im zdrowego blasku. Może być stosowany nierozcieńczony, najlepiej w mój ulubiony sposób tj. po podgrzaniu w gorącej kąpieli wodnej. Olej należy wmasować w skórę głowy i włosy, a następnie pozostawić na noc lub co najmniej na pół godziny koniecznie pod czepkiem. Trzymanie włosów w czepku powoduje, że ciepło produkowane przez głowę rozchyla łuski włosów i umożliwia swobodne wnikanie substancji odżywczych w głąb włosa.
Innym patentem Japonek na zdrowe i błyszczące włosy jest znany skąd inąd… ocet jabłkowy. A dokładnie płukanka z roztworu octu jabłkowego. Dla niepoinformowanych – ocet jabłkowy zawiera całe bogactwo witamin (A i B) i składników mineralnych tj. żelazo, potas, miedź, wapno, magnez, sód, fosfor i krzem. Ponadto lekko kwaśne pH roztworu domyka łuski włosów dzięki czemu po wysuszeniu są one bardziej błyszczące. Kolejnym atutem płukanki jest to, że przedłuża ona świeżość włosów i ma zbawienny wpływ na skalp. Jeśli chodzi o stężenie octu to można się spotkać z różnymi inwencjami w tym zakresie. Niektórzy używają 1 łyżki na szklankę wody z obawy, że słabszy roztwór nie będzie działać. Ja używam 1 łyżki na litr wody i efekt końcowy jest dla mnie zdecydowanie satysfakcjonujący. Zwróćcie uwagę, że nawet tak delikatny roztwór ma swój charakterystyczny zapach. Skoro nasze nosy go czują, z pewnością „czują” go także skalp i włosy J Mało tego – zapach jest wyczuwalny także na włosach po płukaniu, na szczęście tylko do momentu wyschnięcia.
Źródło: Wikipedia
Kolejnym ciekawym sposobem pielęgnacyjnym stosowanym przez samurająów i gejsze jest używanie bukszpanowego grzebienia. Drzewo bukszpanu ma wiele cenionych właściwości – wykorzystywane jest w rzeźbiarstwie, do wyrobu zabawek dla dzieci i instrumentów muzycznych.  Sadzonki bukszpanu wykorzystywane są także w sztuce bonsai – sztuce tworzenia miniaturowych drzewek.  Jako surowiec do produkcji grzebieni ceniony jest za wytrzymałość, dużą gęstość, a jednocześnie miękkość. Nie jest to materiał podatny na zniszczenia, nie elektryzuje włosów. Można go także używać do akupresury – naciskania skóry skalpu. Wadą grzebieni jest ich cena. Tych tradycyjnych – bywa iście kosmiczna ;) Niemniej o ile nie przepłacimy za tradycyjne zdobienia – może być to całkiem opłacalna inwestycja – dobrze utrzymywany grzebień może nam służyć nawet do 30 lat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz